czwartek, 26 grudnia 2013

Przypadkowy post #4

I'm sexy and I know it
   Narzekania nadszedł czas! Właśnie tak! Bo nic mi ostatnio nie wychodzi... A jak nic człowiekowi nie wychodzi przez dłuższy czas, to gotów jeszcze wejść w rutynę z tym całym nic nie wychodzeniem. Oczywiście nie jest tak, że siedzę przed monitorem z podkrążonymi oczami, z tłustymi włosami i cieknącą z kącika ust śliną. Nie. Wyglądam nawet świetnie i właśnie się teraz do Ciebie uśmiecham - widzisz? Jestem zwyczajnie poirytowany i czuję się bezsilnie odnośnie pewnych tematów.

środa, 18 grudnia 2013

Opinia o... Braun CoolTec!

www.trnd.com
   Jeśli mnie znasz dobrze, to wiesz, że czasami lubię wplątać się w coś niestandardowego. Tym sposobem często udaje mi się doświadczyć czegoś pozytywnego. Jakiś czas temu czytałem pewien artykuł, w którym autor prawił na temat nowej platformie internetowej, na której użytkownicy będą testować różne produkty. Mowa była o TRND.com, a więc "jednej z największych społe­czności marketingowych na świecie, dzięki której mamy możliwość uczestni­czenia w projektach marketingowych swoich ulubionych produktów i marek".
   Z czystej ciekawości, nie wiedząc właściwie prawie nic, zapisałem się do grona reszty ciekawskich, wynikiem czego było zaproszenie mnie do testowania nowoczesnej golarki firmy Braun: CoolTec.

wtorek, 19 listopada 2013

Przypadkowy post #3

   Jakiś czas temu miałem okazję znowu pobawić się w fotografa. Mam takich dobrych znajomych, którzy lubią (albo tylko udają, że lubią) czasami stanąć przed obiektywem. I póki co są najbardziej wdzięcznymi obiektami, które fotografowałem - wytrzymują moje amatorskie jęczenie o jeszcze jedno zdjęcie, bo wcześniejsze nie wyszło, jest z nimi wesoło i w ogóle zdjęcia z nimi wychodzą bardzo fajnie.

czwartek, 17 października 2013

Niebiesko-czarna wycieczka rowerowa

   Rok temu spontanicznie wyruszyłem na rowerze przed siebie. Nie znając celu swojej wycieczki, ani drogi, którą jechałem, miałem ochotę nieco pobłądzić po lasach w okolicach Bydgoszczy. Trafiłem wówczas na Niebieski Szlak Brdy i odkryłem całkiem przyjemne widoki. O wycieczce sprzed roku możesz przeczytać tutaj.
   W tym roku na niebieskim szlaku byłem już wielokrotnie. Uwielbiam nim jeździć, gdyż poznana przeze mnie część tego szlaku prowadzi głównie lasami, oraz nabrzeżem Brdy, dzięki czemu jest się wystawionym na całkiem urokliwe widoki. Niestety, chociaż przymierzałem się już dwukrotnie do przejechania dalszej części tego szlaku, nie mogę znaleźć oznaczeń w okolicach Janowa. Jak wynika z map, które miałem okazję oglądać, szlak powinien prowadzić w okolicy ulicy Biwakowej, dalej drogą 244, znowu lasem i... no właśnie, dalej nie mam pojęcia.

czwartek, 26 września 2013

Jaki był Twój najbardziej przerażający senny koszmar?

   Czy zastanawiałeś się kiedyś, drogi czytelniku, jaki był Twój najkoszmarniejszy sen? Czy śniłeś o czymś co Cię tak przeraziło, że obudziłeś się zlany potem, drżący, wrzeszczący na całe gardło? Jak biło wówczas Twoje serce? Czy byłeś w stanie później zasnąć?
   Nauczyłem się kiedyś zapamiętywać sny nieco lepiej niż większość ludzi. W zasadzie od dziecka nie miałem z tym większych problemów. W moim przypadku prawie nigdy nie działała zasada im więcej czasu minie od obudzenia, tym mniej ze snu pamiętasz. Jeśli obudziłem się i pamiętałem senne mary, to treść snu się nie rozmywała. Do dzisiaj pamiętam część z tych ciekawszych snów – czasami lepiej, czasami nieco gorzej. Pamiętam też, że przeważnie lubiłem opowiadać o swoich snach. Zawsze uważałem je za ciekawe i mogące zainteresować słuchacza. Dlatego dzisiaj opowiem o dwóch koszmarach, których nigdy bym nie chciał śnić ponownie.

poniedziałek, 2 września 2013

Przypadkowy post #2

lubimyczytac.pl
   Nie tak do końca o niczym. Otóż mój ulubiony portal książkowy LubimyCzytać.pl utworzył bardzo oryginalny konkurs. Można pokrótce powiedzieć, że należy zatytułować swoje własne życie!
"Wyobraźcie sobie, że w jakiejś alternatywnej rzeczywistości to bohaterowie literaccy żyją prawdziwym życiem, a Wy jesteście tylko (lub aż) bohaterem powieści i to, co przeżywacie na co dzień to tylko fikcja literacka spisana na kartach książki. Jaki byłby tytuł "Waszej" powieści i jaki to by był gatunek?"
   Świetna sprawa! Na szybko coś napisałem. Głównie dla zabawy, więc nie spodziewam się otrzymać nagrody, jaką jest książka Wrzechświaty (swoją drogą miałem ją kupić, więc i tak pewnie przeczytam). W swojej wizji mojej odpowiedzi na pytanie konkursowe przedstawiłem to, co w moim życiu się już zdarzyło, ale również to, co mogłoby się zdarzyć w przyszłości (Beata, jeśli to czytasz, to dziękuję za inspirację). Pomyślałem, że forma jaką wybiorę na zaprezentowanie swojego pomysłu to opis z okładki.
„Życie, nieodgadniona podróż przez czas”
Gatunek: powieść obyczajowa, przygodowa
Bohaterem książki jest młody mężczyzna, którego poznacie u progu dorosłości. Przed nim staje właśnie z otwartymi ramionami jego przyszłe, jeszcze nieodgadnione życie. Z każdym zdaniem przybliżycie się do jego marzeń, pragnień, jego demonów i decyzji, od których zależeć będą kolejne rozdziały jego życia… i tej książki.
Niesamowicie wykreowany przez autora świat uderzy was swoim pięknem i magią. Poznacie słowiańskie krajobrazy za czasów młodości bohatera. Odwiedzicie gęste, tętniące zielenią polskie lasy, posmakujecie szwajcarskich serów wśród alpejskich krajobrazów i francuskich win u skalistych wybrzeży zatoki biskajskiej. Zatańczycie u stóp krymskich klifów wśród nagich hipisów i poznacie tajemnice Karpat. Przeżyjecie miłość i jej utratę. Odbędziecie wraz z nim samotną i niesamowicie intymną pielgrzymkę Drogą Św. Jakuba.
Nie odłożycie tej książki bez uronienia łez, na koniec bowiem staniecie wraz ze starym już bohaterem twarzą w twarz ze śmiercią, w okolicznościach przyniesionych przez nieugięty, pędzący czas przyszłego świata.
„Życie, nieodgadniona podróż przez czas”, to pierwsza od wielu lat powieść Michaela Noonana, autora bestselerowych thrillerów z lat osiemdziesiątych, który po śmierci żony postanowił zrezygnować z pisarskiej kariery. Po latach ciszy mistrz powrócił z klasą!
   Ha! Świetna zabawa! Ciekaw jestem ilu z moich czytelników będzie wiedziało, kim jest autor książki, której jestem głównym bohaterem? Jak to dziwnie brzmi - być bohaterem książki, być czymś wyimaginowanym. LubimyCzytać.pl powinno dostać niejedno piwo za tak pomysłowy konkurs.
   Przy okazji przypomniało mi się, jak to kiedyś otrzymałem nagrodę za jakiś konkurs. Problem polegał na tym, że i tam napisałem na szybko, od niechcenia, dla przygody, i zupełnie o tym zapomniałem. Po pół roku w skrzynce pocztowej znalazłem nagrodę: książkę. Moje zdziwienie było olbrzymie, ponieważ nie miałem pojęcia o co chodzi. Właściwie do dzisiaj nie pamiętam za co dokładnie ta nagroda była, wiem jedynie, że wymyśliłem jakieś hasło, nic więcej. Cudowne są takie chwile zaskoczenia.
   Tymczasem namawiam gorąco do wzięcia udziału w konkursie tutaj. Macie czas do 5 września.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Cmentarz i Danka

Sny. Marzenia senne lubią być dziwne: krzywe, kolorowe, rozmazane, skrajnie głupie, czy powierzchownie irracjonalne. Bywają też nieprzyjemne i po prostu straszne. Zanim nawiedziły mnie dwa najpotworniejsze koszmary w życiu, z których wybudziłem się z wrzaskiem (budząc przy okazji mieszkańców sąsiednich mieszkań), dawno, naprawdę dawno temu (obstawiam okolice moich 15 urodzin), miałem okazję poznawać się z jednym z moich snów przez kolejne noce z rzędu. Na początku niewiele z nich pamiętałem, ale złota zasada zapisywania snu, aby go utrwalić w pamięci zadziałała i tutaj. 
Na tej kanwie postanowiłem nieco później napisać opowiadanie. Bardzo krótkie, bo swoimi horyzontami obejmowało zaledwie jedną kartkę, ale napisane z wyjątkową jak na mnie łatwością. Później pojawił się ciąg dalszy, który zaginął gdzieś w otchłaniach piekielnych, wraz z resztą moich tworów (szkoda to wielka, nad którą chyba nigdy nie przestanę ubolewać). W związku z tym, że na wyprawie z Busem Przez Świat zobaczyłem ciekawe cmentarzysko, szybko przypomniałem sobie dawne opowiadanie, w którego wyimaginowanym świecie podobny cmentarz był swego typu bohaterem. Dzisiaj, nieco poprawione, możesz przeczytać poniżej!

piątek, 9 sierpnia 2013

Robić rzeczy, o których nie śmiało się marzyć - część 3

   Kiedy Busem Przez Świat przyjechało w Karpaty, w moim odczuciu Wyprawa East Trip Ukraina - Rumunia 2013 osiągnęła kulminację widoków zapierających dech w piersiach. Niesamowite krajobrazy już w pierwszym górskim obozie wzbudzały mój podziw, a ponoć mieliśmy jeszcze wjechać na wysokość 2034 m n.p.m.! Przeczytaj również jak było na Krymie (część 1) i w Bakczysaraju (część 2).
   Obudziwszy się o chłodnym poranku, pierwsze o czym pomyślałem, to ulga związana z tym, że polowy prysznic wziąłem wieczorem - zapewne teraz woda będzie bardzo zimna. Ekipa wyposażona była w pionowy, wąski namioto-prysznic, w którym można było polać się wodą, ze znajdujących się na dachu Supertrampa baniaków. Moja pierwsza  kąpiel odbyła się z rana, w pierwszym obozie zaraz za granicą polsko-ukraińską. Po kolejnych wreszcie przywykłem do temperatury wody i jej ograniczonej ilości. Nie ma nic bardziej pobudzającego o poranku, niż bardzo zimny prysznic.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Robić rzeczy, o których nie śmiało się marzyć - część 2

   Krym i jego wybrzeże z klifów wywarło na mnie tak duże wrażenie, że chętnie zostałbym tam na tydzień. Wędrowałbym wzdłuż urwiska, oraz u jego podnóża. Pływałbym w idealnie czystej wodzie, nie zwracając uwagi na jej niską temperaturę. Pewnie w końcu odważyłbym się również na skok z wyżej położonych skał przykładowo na bombę. Jednakże wyprawa East Trip Ukraina - Rumunia 2013 miała jeszcze wiele do zaoferowania i jak się później okazało w każdym z tych miejsc chciałoby się zostać chociaż odrobinę dłużej. Busem Przez Świat zawitało między innymi do miasta Bakczysaraj.

czwartek, 25 lipca 2013

Robić rzeczy, o których nie śmiało się marzyć - część 1

fot. Alex
   Stało się niedawno tak, że postanowiłem korzystać z każdej okazji do zrobienia dla siebie czegoś pamiętnego. Postanowiłem, że będę spełniał moje pragnienia i marzenia. Milowym krokiem była dla mnie wyprawa East Trip Ukraina – Rumunia 2013 pod szyldem ekipy Busem Przez Świat, która ogniem swojej atmosfery rozpaliła moją wyobraźnię do czerwoności.
   Pisałem już na Przystani Snów, jak dużym zaskoczeniem był mail od organizatorów wyprawy, który oznajmiał mi, że jadę na wschód zwiedzać miejsca, o których wcześniej tylko słyszałem. To było coś! Nie obyło się niestety bez stresu...

czwartek, 20 czerwca 2013

Nieplanowana podróż na wschód

www.busemprzezswiat.pl
   Przy okazji ostatniego tekstu o wycieczce do Gdańska, napomknąłem, że niebawem ruszam na ciekawą wyprawę. Co więcej, będzie to nieplanowana wcześniej podróż. Otóż wybieram się za wschodnią granicę Polski, do Ukrainy i Rumunii, przez Węgry i Słowację.
   Dokładnie 7 lipca 2013 dołączam do ekipy Busem Przez Świat i wyprawy East Trip lipiec 2013. Jak to się stało? Niedawno wróciłem z kolejnej rozmowy kwalifikacyjnej, na której jasno dano mi do zrozumienia, że nie zarobię w tej firmie takiej kwoty, jaką otrzymywałem do niedawna w poprzedniej pracy. Kiedy z uprzejmym uśmiechem wytłumaczyłem, że ze względu na kształt obecnego rynku pracy, oraz oferty szkoleń, o których mi prawiono wcześniej na tejże rozmowie, podejmę pracę również z niższym wynagrodzeniem, niż oczekiwane, mina pani z HR mówiła jasno: no tak my cię zatrudnimy, a ty i tak będziesz szukał pracy dalej i odejdziesz przy pierwszej lepszej okazji - nie będziemy ryzykować. Chwilowo moja optymistyczna osobowość schowała się za chmurami, a ja ponownie zapragnąłem rzucić wszystko i jechać w cholerę.
   Niedługo później na FB, Busem Przez Świat ogłosiło, że lista osób na dwutygodniową wyprawę East Trip jest nadal otwarta. Była już późna godzina, kiedy przeczytałem tamten wpis, a mimo tego siedziałem kolejne dwie przed laptopem, wpatrując się w formularz zgłoszeniowy. Wreszcie podjąłem decyzję, bo skoro nie teraz, to kiedy? Poza tym, przecież rozmyślałem w pociągu powrotnym z Gdańska o tym, że będę korzystał z każdej okazji, aby zwiedzić kawałek świata.
   Kiedy otrzymałem odpowiedź, mój świat zawirował! Do tej chwili trudno mi uwierzyć, że będę miał okazję pojechać busem, o którym czytałem książkę (polecam!), który pojawił się w wielu filmach z wypraw po zakątkach świata. Filmach, które z ślinotokiem oglądałem, moimi rozmarzonymi oczami, rozmyślając o tym, jakby to było, gdyby chociaż na chwilę w ten sposób zapomnieć o świecie i wszystkich zmartwieniach. Powoli dociera do mnie, że przez dwa tygodnie będę spędzał czas w stylu ekipy Busem Przez Świat, na dziko, obcując z naturą i kulturą ludzi żyjących w innych państwach.
   Najprawdopodobniej będzie mi dane odwiedzić Lwów, Kijów, Krym, Kamieniec Podolski, Odessę i Transylwanię. Pierwszy raz w życiu wykąpię się w Morzu Czarnym i będę chodził po Karpatach. Mam też nadzieję zobaczyć wampira (ale nie takiego jak w Zmierzchu, a prawdziwego) i bawić się wyśmienicie. Wszystko to, podczas liczącej ponad sześć tysięcy kilometrów podróży w doborowym towarzystwie ludzi gotowych na przygodę.



Przeczytaj również relację z wystawy The Human Body!

piątek, 14 czerwca 2013

Wycieczka do Gdańska

   Przy okazji wyjazdu na gdańską wystawę The Human Body, o której możesz przeczytać TUTAJ, postanowiłem, że resztę dnia spędzę na zwiedzaniu Wolnego Miasta. W Gdańsku wcześniej byłem mając kilka lat i tak naprawdę nie pamiętałem prawie w ogóle jak wyglądał. Z tamtych czasów znacznie bardziej zapadły mi w pamięć Gdynia i Sopot. Dlatego, patrząc na ulice tego pięknego miasta, czułem się jakbym odwiedził je pierwszy raz w życiu.
   Będąc w domu wyznaczyłem sobie co ciekawsze punkty do odwiedzenia, ale – jako, że wyprawiłem się w tą wycieczkę sam – postanowiłem się nie spieszyć i Gdańsk zwiedzać tempem leniwca. Moje plany zostały szybko zweryfikowane i tak naprawdę zdążyłbym zobaczyć wszystko, co zaplanowałem, gdyby nie godziny otwarcia Ratusza, na który miałem jeszcze czas, a który niestety był już zamknięty. Mimo, że postanowienie niewykańczania się było silne, wieczorem prawie nie mogłem chodzić!

piątek, 31 maja 2013

Ekspozycja z preparowanych ludzi, czyli The Human Body Exhibition

www.human-body.pl
Jakiś czas temu dowiedziałem się, że gdzieś tam na świecie żyje ktoś, kto wymyślił sobie, że zmarłych ludzi przerobi na wystawowe eksponaty i będzie je prezentował zwykłym zjadaczom chleba. Tak to przynajmniej zostało wówczas przedstawione przez media. Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji i głosów sprzeciwu, bo przecież jak to tak? Ludzkie zwłoki jako dzieło szalonego artysty? A gdzie poszanowanie dla zmarłych? Pochówek, nagrobek, wieczny spokój?
   Wówczas jedno wiedziałem na pewno: prędzej, czy później chciałem tę wystawę zobaczyć. Niedawno natrafiłem zupełnie przypadkiem na wzmiankę o The Human Body Exhibition, która miała przyjechać do Krakowa i Gdańska. W międzyczasie, kilkakrotnie natrafiałem na informacje o autorze wystawy prekursorze plastynacji i inicjatorze cyklu wystaw pod nazwą Body Worlds, którym jest Gunther von Hagens, o kontrowersjach związanych z pochodzeniem ludzkich ciał używanych na wystawie. Oficjalnie dawcy ciał jeszcze za życia wyrazili zgodę na stanie się częścią projektu, ale można przeczytać również, iż istnieją podejrzenia, jakoby ciała zostały zakupione od chińskich władz po wykonaniu wyroku śmierci. Fascynująca jest również technologia konserwacji zwłok, oraz ich narządów. Plastynacja – bo o niej mowa – to skomplikowany proces preparacji, polegający na usunięciu z tkanek organizmu wody, jak i tłuszczów, oraz zastąpieniu ich odpowiednimi preparatami chemicznymi. Wynikiem tego zabiegu jest zatrzymanie procesu rozkładania się ciała, nie tracąc jednocześnie jego wizualnych właściwości.

czwartek, 16 maja 2013

Przypadkowy post #1

   Jeżeli obserwujesz to, co pojawia na Przystani Snów, zapewne spostrzegłeś, że ostatnio regularnie, co czwartek publikuję coś nowego. Mam sporo czasu, który staram się jakoś spożytkować i chociaż wiem, że obok leży i czeka na mnie praca magisterska do napisania, to omijałem ją szerokim łukiem, szukając zabijających czas środków zastępczych. Jestem perfekcjonistą i bardzo lubię, kiedy to co robię jest na wysokim poziomie, a nie byłem w tak dobrej formie, aby pisać tak ważny dla mnie tekst. Patrząc na to wszystko jestem czasami wściekły na to, że mój świat układa się tak dziwnie. Kiedy miałem formę do pisania i tryskałem energią, brakowało mi czasu, którego dużo poświęcałem mojemu pracodawcy. Później było dużo stresu, przez który mało spałem i jeszcze więcej pracowałem, co mnie wykańczało. Kiedy wreszcie opanowałem kryzys i wyszedłem na prostą, wszystko runęło zaledwie jednego dnia i nagle po trzech miesiącach wytężonego procesu zamykania marketu pojawił się tak bardzo wyglądany czas. I co z tego, skoro przez ostatnie miesiące nie byłem w stanie niczego napisać? Czułem się, jakby mi ktoś założył blokadę na moją, bądź co bądź, dobrą umiejętność pisania. Swoją drogą, to niesamowite, jak okrutne w skutkach może być pojawienie się takiej psychicznej blokady.
Nowe opowiadanko i słowna wizualizacja nocnej niemocy twórczej
   Przez miesiące nie byłem w stanie skonstruować dłuższych fragmentów wypowiedzi zarówno podczas pisania krótkich opowiadań, jak i pracy, co doprowadzało mnie momentami do furii. Ale jak to mam w zwyczaju, emocje zachowałem dla siebie i jedynie, kiedy ktoś pytał o to jak mi idzie pisanie magisterki miałem ochotę wyskoczyć z siebie i stanąć obok. Ostatnio, ku mojej uciesze, blokada zaczęła pękać. Małymi kroczkami rozpocząłem odbudowywanie wiary w samego siebie, przez blog. W międzyczasie uczestniczyłem w pisaniu powieści kolektywnej, oraz wykopałem notatki i materiały do magisterki. W kwietniu, po marcowej stagnacji wreszcie udało mi się przełamać barierę w pół, a przede mną – mam nadzieję – dużo pracy nad pracą, blogiem, oraz projektami pobocznymi. 
   Po mojej prawej stronie leżą materiały do pracy magisterskiej gotowe do działania, po mojej lewej stronie zeszyt A4, który już działa: kilka stron krótkiego opowiadania, które niebawem zostanie zakończone, a w głowie (wreszcie!) zamysł na kontynuowanie mojego najważniejszego projektu, jakim jest Wewnątrz. Po cichu liczę, że po drodze wychodzenia na prostą nie spotkam większej ilości przeszkód i kiedy ktoś mnie zapyta, co tam u mnie, będę mógł szczerze odpowiedzieć, że znowu wszystko jest po mojej myśli.

czwartek, 9 maja 2013

EXPLOSEUM: WYBUCHOWE MUZEUM W BYDGOSZCZY BIS

   Pisałem wcześniej o postindustrialnym muzeum w Bydgoszczy. O Exploseum możesz przeczytać na moim blogu więcej TUTAJ, natomiast dzisiaj zaproszę Cię do obejrzenia galerii zdjęć z terenów należących do muzeum, które nie zostały jeszcze zaadaptowane do zwiedzania. Przypomnę Ci, że Exploseum, to tereny, które niegdyś należały do DAG Fabrik Bromberg, czyli fabryki materiałów wybuchowych.
   Obszar przedsiębiorstwa był ogromny. Będąc w Bydgoszczy, podczas oglądania wystawy w Exploseum znajdziesz się na bardzo niewielkim skrawku całego pofabrycznego terenu. Muzeum zajmuje się jednak dużo większą częścią byłego DAG Fabrik, która na dzień dzisiejszy nie jest przeznaczona do zwiedzania.
   Wyjątkowo w ramach cyklu spotkań Exploniedziele, chętni mogli wejść z przewodnikiem na teren trzeciej strefy muzeum, gdzie w trakcie II Wojny Światowej wyrabiane było ciasto prochowe. Wędrowanie przez lasy pełne pozostałości po budynkach było wyśmienitym doświadczeniem i pozostaje mi mieć nadzieję, że zostanie kiedyś opracowana stała trasa turystyczna po tych terenach.
   Oczywiście przedstawione na zdjęciach miejsca to tylko kolejny fragment całej, niegdysiejszej machiny. Obecnie w lasach pod Bydgoszczą znajduje się cały ogrom niesamowicie klimatycznych miejsc, a wśród nich budynki, ruiny budynków, rampy kolejowe, bunkry i kilometry podziemnych tuneli łączących poszczególne części byłej fabryki DAG.

czwartek, 2 maja 2013

Recenzja: Lake Mungo

   W zeszłym tygodniu mogłeś, drogi czytelniku, przeczytać na Przystani Snów recenzję filmu [REC]3. Dzisiaj zapraszam Cię do poświęcenia kilku chwil dla mojej opinii na temat filmu Lake Mungo – australijskiego niskobudżetowca, napisanego i wyreżyserowanego przez Joela Andersona, tytułu, który na łamach Internetu zbiera całkowicie skrajne oceny. Według mojej oceny, Lake Mungo jest horrorem wyśmienitym, gdyż obraz powstały w 2008 roku, swoim klimatem sięga głęboko do korzeni filmów paradokumentalnych i sprowadza na widza autentyczny strach. 
   Swoją przygodę z Lake Mungo rozpocząłem ładnych parę lat temu, kiedy w sieci zobaczyłem jego przykuwający uwagę zwiastun. Niestety film nie był dystrybuowany w Polsce i nie jest do tej pory, ogólnie będąc jednym z bardziej trudnych do zdobycia filmów po światowej premierze. Szczęściu trzeba pomagać i tak właśnie w godzinach późnowieczornych miałem przyjemność znowu poczuć strach. Swoim gatunkiem Lake Mungo wpisuje się między takie filmy jak Blair Witch Project, czy niedawne Paranormal Activity, dość boleśnie bijąc ten drugi na głowę. Obraz Andersona zrealizowany jest w formie filmu dokumentalnego na temat śmieci szesnastoletniej Alice Palmer.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Recenzja: [REC]3 Genesis, czyli żenada do potęgi trzeciej

   Wydawało mi się, że w dziedzinie filmu, dno już widziałem. Wydawało mi się, że widziałem dno i kilometr mułu pod dnem. Okazało się jednak, że życie potrafi zaskakiwać i tutaj, że nawet z doskonałego tematu, zrealizowanych wcześniej dwóch projektów, które rozlegle rozbudowały fabułę przygotowując grunt pod teoretycznie świetną jej kontynuację, można całkowicie rzecz spieprzyć! Oglądałem [REC]3 Genesis i chcę Cię ostrzec drogi czytelniku, abyś nie wkraczał na tą ścieżkę, co ja. 
   Przygotowując się do konsumowania trzeciej serii [REC] nie byłem gotowy na szok, który film ten mi zafundował. Spodziewałem się, iż otrzymam obraz na miarę dwóch pierwszych części, coś bardzo dobrego (i uważam, że moje oczekiwania były usprawiedliwione). Jak wspomniałem wyżej, wcześniejsze części [REC] były bardzo dobre, miały interesującą, choć nieskomplikowaną fabułę. Wreszcie zombie posiadły nieco inną genezę, a całość zrealizowana została a’la zagubione taśmy ekipy programu telewizyjnego. Byłem wówczas i jestem nadal przekonany, że od Blair Witch Project są to jedyne filmy, które tak wysoko trzymają poziom mistrza gatunku. Co więcej, pierwszy [REC] to jedyny film w moim życiu, który zmusił mnie do reakcji, której się po sobie nie spodziewałem. Otóż w filmie jest wiele elementów typowego screamera i to jeden z nich doprowadził mnie do wrzasku i zerwania się z kanapy. Mój drogi brat niekrycie lał ze mnie w drugim pokoju, uważam jednak, że przeżycie było tego warte. Wracając do tematu, chcę wyraźnie zaznaczyć, że posiadając taki zapas fabularny i takie pierwowzory, [REC]3 powinien był kontynuować znakomitą passę, mając do tego idealne warunki fabularne. Tak się jednak nie stało.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Przyjemności: Betania - Kuchnia Orientalna



   Jeżeli dopadł Cię głód, to świetnie się składa, ponieważ chcę Ci przedstawić jedno z miejsc w Bydgoszczy, w którym można zjeść dużo, smacznie i orientalnie, nie wydając przy okazji kwoty przyprawiającej o ból głowy. Miejsce w którym dane mi było się znaleźć nazywa się Kuchnią Orientalną i jak można wywnioskować z poprzedniego zdania, bardzo przypadło mi do gustu.
   Restaurację przy ulicy Długiej 62, nazywaną również Betanią odwiedziłem nie przypadkiem. O Kuchni Orientalnej wspomniała koleżanka prowadząca blog Mniam-Mniam, na którym można przeczytać o naprawdę pysznych miejscach. Stwierdziłem, że skoro Monika poleca miejsce gdzie można coś zjeść, to trzeba to sprawdzić. Ani chwili nie żałowałem tej decyzji.

piątek, 12 kwietnia 2013

DKMS przesyła kartę


   Znalazłem dzisiaj w skrzynce pocztowej list, na który czekałem od dłuższego czasu. W maju zeszłego roku postanowiłem się zapisać do bazy potencjalnych dawców szpiku kostnego. O tej decyzji możesz przeczytać TUTAJ. Było to przemyślane działanie poparte sporą ilością wiedzy nabytej trochę wcześniej i przy okazji przynoszące mi wówczas sporo pewnego rodzaju przyjemności. Niestety stało się coś dziwnego. Otóż będąc podekscytowany tym co robię, do koperty nie włożyłem jednego z formularzy - gapowaty ja.


czwartek, 14 lutego 2013

Gniewne Zamczysko

 Gniewne Zamczysko, czyli Krzyżacki Zamek w Gniewie został zbudowany na planie czworoboku po 1290 roku. Następnie rozbudowany w XIV i XV wieku. W tym czasie był to jeden z trzech najpotężniejszych zamków Krzyżackich na   lewym brzegu Wisły. Zamek w Gniewie posiada dość ciekawą historię o której poczytać możesz na stronach wikipedii, oraz na oficjalnej stronie obiektu. Najwięcej jednak o tym miejscu dowiesz się w trakcie jego odwiedzin.
 Obecnie na terenach twierdzy znajduje się muzeum zamkowe, hotel, oraz restauracja. Dodać należy, że obecni właściciele dbają o to, aby atrakcji nie zabrakło, dzięki czemu siedziba dawnych królów, hetmanów i starostów jest cały czas rozwijana. To też, po półrocznym zbieraniu się do napisania tego artykułu, niezmiernie się zdziwiłem, oglądając na zamek-gniew.pl wystrój hotelowych komnat, które określiłbym mianem całkiem luksusowych.

czwartek, 7 lutego 2013

Recenzja: "Pół na pół" szans na przeżycie

   Codziennie ludzie dowiadują się o tym, że chorują na nowotwór. Rak, to zazwyczaj diagnoza wstrząsająca chorym, oraz jego najbliższymi, przewracająca każdy następny dzień do góry nogami, podporządkowując czas pod terapię. Ponieważ to właśnie życie pisze najciekawsze scenariusze, już wielokrotnie miałem okazję oglądać bardzo dobre dramaty oparte na czyichś przeżyciach, w których główni bohaterzy mierzyli się z samym sobą i swoją niepewną przyszłością. Do jednych z najlepszych dołączyłem właśnie Pół na pół, reżyserii Jonathana Levine'a.
   50/50 nazwałbym nawet doskonale wyważoną mieszanką dramatu i komedii, gdzie oglądając, widz zdecydowanie wie, że ma do czynienia z przykrą i wzruszającą historią, ale ciężkość tego klimatu jest bardzo umiejętnie łagodzona przez dodanie wielu rozchmurzających nutek. Dzięki temu zabiegowi obraz pozbawiony jest patosu, a główni bohaterowie i ich życie nie przytłaczają.

czwartek, 31 stycznia 2013

Moje Musli - moja opinia

 Na początku stycznia Paczkomaty przesłały mi newslettera, w którym dopatrzyłem się ciekawej oferty sklepu MojeMusli. Otóż dowiedziałem się z niej, że wspomniany sklep oferuje musli w sposób, którego dotychczas nie spotkałem - cała magia polega na tym, że to ja jako klient mogę skomponować swoją własną mieszankę musli.
 Ponieważ wraz z ofertą, w newsletterze znajdowała się również atrakcyjna promocja, pomyślałem, że można skorzystać i sprawdzić, jaką mojemusli.pl oferuje jakość. Szybko wszedłem na wskazaną stronę i chwilowo zdębiałem. Okazało się, że nie uda mi się załatwić sprawy na miejscu - potrzebowałem więcej czasu na przemyślane skomponowanie własnej mieszanki. Oczywiście sklep nie jest ciężki w obsłudze, nie, nic w tym temacie. Chodzi o ogromny wybór podstawowych mieszanek, oraz dodatków.

niedziela, 27 stycznia 2013

Kiedy coś się kończy

   Tym razem nie napiszę żadnego artykułu, żadnej recenzji, nic, co zasługiwałoby na szerszą uwagę. Wpis ten dedykowany jest najwspanialszym ludziom pod słońcem, z którymi miałem przyjemność pracować przez ostatnie lata.

   Tak się składa, że co jakiś czas kończy się w naszym życiu coś ważnego, kiedy nagle przestajemy niemal codziennie widywać się z ludźmi, do których przywykliśmy. Bywa też tak, że z racji znalezienia wspólnych języków, oraz czasu koegzystowania, tworzy się dość specyficzna więź, pozwalająca po latach snuć pozytywne wspomnienia. Właśnie w tej chwili, w moim życiu nastał czas pożegnań. Powiedzieliśmy cześć firmie, w której pracowaliśmy i z dość dużym trudem  do zobaczenia tym wszystkim, na których zaczęło nam zależeć.

Najczęściej czytane w ostatnim miesiącu