czwartek, 27 września 2012

Jesteś Bogiem - wrażenia po seansie

   Kiedy ponad rok temu pisałem dla mmbydgoszcz.pl recenzję Sali samobójców Jana Komasy, byłem przekonany, że długo przyjdzie mi czekać na kolejny film na tak wysokim poziomie, przeznaczony dla szerokiego grona odbiorców. Nie przypuszczałem wówczas, że to, co mnie uszczęśliwi w tym temacie nastanie już po roku. Oto bowiem na ekrany kin wszedł - przez niektórych długo wyczekiwany - Jesteś Bogiem, biograficzny dramat społeczny reżyserii Leszka Dawida.



   Przyznam szczerze, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych, mając niespełna 15 lat, nie słuchałem hip-hopu  ani zagranicznego, ani polskiego. Nie ciągnęło mnie do tych brzmień. W zasadzie chyba wówczas nie ciągnęło mnie do jakichkolwiek brzmień: miałem swój, nieco inny świat, który koncentrował się bardziej na obrazie, a nie fonii. Obecnie muzykę traktuję jako coś niezbędnego w codziennym życiu, jednakże skupiam się wyłącznie na jej kwintesencji, przez co nie znam tytułów piosenek, jak i ich wykonawców, nie rozdzielam brzmień na nurty muzyczne. Po prostu słucham.
   Biorąc więc pod uwagę powyższe, na początku nie chciałem pisać recenzji Jesteś Bogiem, jak również jakiegokolwiek słowa w tym temacie. Nie lubię brać się za coś, na czym się nie znam. Z kilku powodów zmieniłem jednak zdanie. Przyznaję, że się nie znam na czasach Paktofoniki, na klimatach wówczas dotykających ludzi - byłem wtedy dzieckiem, na dodatek niezbyt się interesującym tym wszystkim, ale myślę, że jako tako film mogę ocenić. 
   Na Jesteś Bogiem poniekąd wyciągnęła mnie koleżanka. Nie żebym się wzbraniał, bardzo szybko się zgodziłem, wszak widziałem zwiastun, czytałem kilka ciepłych słów o produkcji, nawet słyszałem o Paktofonice jej składzie i od niedawna (bodajże półtora roku) o historii. Po za tym wyglądało to wszystko na dobrą robotę. Wyjścia były więc dwa: film faktycznie mógł być dobry, albo film mógł być tragiczny, a do zwiastuna dano wyłącznie garstkę udanych scen, po za którymi nic innego nie będzie.


   Na projekcji dwukrotnie zostałem zaskoczony. Pierwszy i drugi raz przez publiczność. Było jej dużo. Naprawdę dużo, a przecież nie byłem na premierze i w dodatku mój seans był w środku tygodnia. Nie minę się zbytnio z prawdą, jeśli napiszę, że sala była wypełniona po brzegi. Kilka pojedynczych pustych siedzeń, cała reszta zajęta. Sądząc po aplikacji do rezerwowania biletów w drugim kinie, sytuacja była zbliżona.
   Pomyślałem, że to pierwszy dobry znak. Drugie zaskoczenie uderzyło we mnie na sam koniec seansu. Rzadko spotkać się można z reakcją publiczności, którą jest cisza. Absolutna cisza. Pełna sala, plus absolutna cisza. To nie zdarza się często i z całego ogromu filmów, które miałem okazję zobaczyć, na palcach jednej ręki mógłbym policzyć podobne sytuacje. Zapewne jest to wynik zadumienia... i świetnie, przecież o to chodziło. 
   Obraz Leszka Dawida oddaje klimat, hipnotyzuje, przez co widz pochłania każdy szczegół. Oczywiście nie obyło się bez błędów, czasami drobnych, czasami całkiem sporych. Wszystkie błędy dość szybko przesłaniała muzyka, która dobrana została wyśmienicie. Jestem przekonany, że fani tych kawałków byli wniebowzięci, skoro i mnie porywała. Wyśmienita gra aktorska, nowe twarze, rapujący aktorzy - po prostu trafia w widza i przykuwa go do ekranu, w dobrym tego słowa znaczeniu. Brakowało co prawda większej ilości wyszukanych kadrów, jedną scenę pod koniec filmu między feralnymi świętami a ostatnim koncertem Paktofoniki całkowicie bym usunął - wydawała się niepotrzebna, wzbudziła jedynie niepotrzebną... irytację..., agresję...?
   Wydaje mi się, że dzięki Jesteś Bogiem wielu ludzi zainteresuje się głębiej Paktofoniką, Kalibrem 44, czy samym hip-hopem. I nie widzę w tym nic złego. Poniekąd nie pojmuję zawiści, z jaką ludzie patrzą na nowych fanów nie istniejących już bandów, nie żyjących już twórców. Przecież to wspaniały znak, jeśli grono odbiorców się powiększa. To nic, że niektórzy zapomną po kilku miesiącach, czy po roku. Wśród wszystkich tych, którzy zaczęli słuchać poprzez bodziec zewnętrzny (np. film, afera, śmierć) Jacksona, Houston, czy z rodzimego podwórka właśnie Magika i jego twórczości,  zapewne część pozostanie fanami bardzo długo. I to jest wspaniałe!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ostatnim miesiącu