piątek, 30 listopada 2012

Moje przydomowe ZOO: sikorki

   Mam szczęście mieszkać w kamienicy, naprzeciw której roztacza się mały ogród na skarpie. Kiedyś zadbany, bardziej sad, obecnie zdziczały, porośnięty chwastami, ale niezmiernie czarujący. Ponieważ skarpa biegnie wzdłuż całej ulicy, tuż za kamienicami i jest podzielona na parcele, roślinność ją pokrywająca znajduje się wszędzie, zmieniając jedynie formę: od fragmentów zadbanych, przez te które jeszcze kilka lat temu formowane były ludzką ręką, skończywszy na tych całkowicie dzikich, przypominających niewielki fragment lasu.

piątek, 26 października 2012

Recenzja książki: Komórka


   W 1978 roku wydana została książka Bastion, która w 1990 roku doczekała się rozbudowanej wersji - moim zdaniem niedościgniony wzór tego, jak wygląda koniec świata. Bez wielkich fajerwerków, które mogłeś zobaczyć w filmie 2012, Stephen King stworzył powieść, która całkowicie zajmuje i wciąga w wykreowany świat. O Bastionie mógłbym pisać długo, rozpływając się nad różnorodnością fabuły, bohaterów, oraz smaczkami, jakimi raczy nas autor książki.

   Jakiś czas temu, szukając dobrej książki w tematyce zombie, w moje ręce wpadł opis kolejnej książki Kinga traktującej o końcu świata. Tym razem głównym przeciwnikiem pozostałości ludzkości miały być chordy szaleńców, które utożsamiane były w wielu opisach z takimi jakby nieumarłymi (chociaż nie dosłownie).

sobota, 20 października 2012

Postcrossing, czyli pocztówka z drugiego krańca świata

Mój skromny zbiór pocztówek z różnych zakątków świata

   Chcę Ci dzisiaj przedstawić serwis postcrossing.com, miejsce gdzie możesz poznać ciekawych ludzi, ich kulturę, oraz miejsca w których mieszkają. Co najważniejsze jednak, Postcrossing to doskonałe miejsce, dzięki któremu możesz otrzymać pocztówkę z drugiego krańca świata.
   O serwisie tym pisałem dawno temu na mmbydgoszcz.pl, zachwycony tym, że właśnie dostałem zapisane kartki pocztowe i nawiązałem pierwsze kontakty w języku angielskim.

niedziela, 7 października 2012

Zapoznać się ze Szlakiem Brdy

    Któregoś dnia, kiedy zaczęło robić się już zimno, a część liści przybrało kolor jaskrawożółty, tuż po godzinie piętnastej pomyślałem, że wejdę na swój sfatygowany rower i gdzieś pojadę. Wcześniej zamyśliłem się o Myślęcinku i okolicach, zaraz po tym przypomniało mi się, że w okolicach stacji kolejowej Rynkowo zawsze chciałem pojechać w las, zamiast skręcać w asfaltówkę i dojechać do pętli tramwajowej na Gdańskiej. Cel więc miałem obrany: bliżej nieokreślona droga leśna prowadząca nie wiadomo gdzie!
   W kieszeń poszła komórka z mapami GPS i Endomondo. Jedne miały mi pomóc, gdyby się okazało, że moja orientacja w leśnym terenie jest za słaba, drugie miały zapisywać całą wyprawę na mapie i przy okazji również masę ciekawych informacji. Do plecaka dwa litry wody, batonik, dokumenty i czapka. Jeszcze tylko krótkie spotkanie w McDonald's z kanapką BigMac i frytkami do tego, i o godzinie 15:57 ruszyłem w kierunku przygody.

Stacja kolejowa Rynkowo

czwartek, 27 września 2012

Jesteś Bogiem - wrażenia po seansie

   Kiedy ponad rok temu pisałem dla mmbydgoszcz.pl recenzję Sali samobójców Jana Komasy, byłem przekonany, że długo przyjdzie mi czekać na kolejny film na tak wysokim poziomie, przeznaczony dla szerokiego grona odbiorców. Nie przypuszczałem wówczas, że to, co mnie uszczęśliwi w tym temacie nastanie już po roku. Oto bowiem na ekrany kin wszedł - przez niektórych długo wyczekiwany - Jesteś Bogiem, biograficzny dramat społeczny reżyserii Leszka Dawida.

niedziela, 29 lipca 2012

Exploseum: wybuchowe muzeum w Bydgoszczy


   Tym razem pragnę przedstawić Ci kolejne miejsce, do którego naprawdę warto zawitać. Mowa o Exploseum – czyli o wybuchowej historii Bydgoszczy, z którą wiąże się produkcja materiałów wybuchowych w DAG Fabrik. Otwarte w 2011 roku, niesamowite miejsce w którym podziwiać możemy nie tylko industrialną architekturę, ale również dowiedzieć się jak przebiegał proces produkcji np. nitrogliceryny.

Zniszczone budynki DAG Fabrik Bromberg

sobota, 30 czerwca 2012

Bydgoska Masa Krytyczna

   Bydgoska Masa Krytyczna - jak można przeczytać na Wikipedii, ogólna Masa Krytyczna jest nieformalnym ruchem społecznym, polegającym na organizowaniu spotkań maksymalnie licznej grupy rowerzystów i ich wspólnym przejeździe przez miasto. Masa w różnych miastach spotyka się różnie, my w Bydgoszczy, na wydarzenie możemy przyjechać każdego ostatniego piątku miesiąca. Więcej na ten temat Bydgoskiej Masy Krytycznej przeczytasz TUTAJ i TUTAJ.



środa, 27 czerwca 2012

Endomondo, czyli przydatny bajer w sporcie


   Artykuł o Endomondo, to jeden z najczęściej czytanych na moim blogu wpisów. Stąd też postanowiłem go nieco zaktualizować o informacje, których statystycznie szuka najwięcej z Was. Zapraszam do czytania i sugerowania dalszych modyfikacji artykułu o Endomondo!
   Odkąd zakupiłem rolki, a nawet już wcześniej, myślałem o jakiejś aplikacji na telefon, która za pomocą GPS śledziłaby moje postępy: wcześniej tylko w jeździe na rowerze, obecnie również w bieganiu, czy jeździe na rolkach. Chodziło mi choćby o średnią prędkość, abym mógł monitorować swoje wyniki. Wreszcie przysiadłem się do Internetu i zacząłem szukać jakichś przykładowych aplikacji i opinii o nich. Przetestowałem kilka polecanych na różnych forach, po czym wybrałem najbardziej mi odpowiadającą.

wtorek, 26 czerwca 2012

Nowoprojektowo

   Wziąłem się za siebie dzisiaj i postanowiłem coś napisać. To, że nie odzywałem się tutaj, nie oznacza, że zapomniałem o moim blogu. Po prostu zaangażowałem się w inny projekt, który mam nadzieję doprowadzić do końca, co by nie było się wstydzić po tym jak już o nim co nielicznym wspomniałem.
   Już wcześniej zastanawiałem się o nad tym, aby napisać jakąś serię krótkich opowiadań, które będą się ze sobą ściśle wiązały fabułą. Obmyśliłem sobie podczas bezsennych nocy główny wątek i już miałem ochotę zacząć pisać, gdyby nie to, że zaczęła się sesja i mimo wszystko jakoś trzeba było się do tej ostatniej w życiu przygotować. W kilka chwil później wymyśliłem sobie, że skoro seria w mojej głowie już jest pokaźna, to może zamiast publikować ją na Przystani Snów, stworzę dedykowanego jej bloga. I tutaj żarówka nad moją głową rozświetliła się żółtą poświatą.

sobota, 26 maja 2012

Depresyjna końcówka maja

Starałem się zasnąć..., ale nie mogę, gdyż otaczają mnie myśli i rozważania, których nie potrafię przepędzić. Za chwilę napiszę pracę, pewnie się obronię i zamknę wreszcie jakiś etap w życiu. Ale co dalej? Nie wiem, czy ostatnio dokucza mi jakiś dół, czy może może faktycznie czarne chmury zbierają się nade mną, aby wreszcie zagrzmieć i spłukać ze mnie wszystko.
Od roku chcę się przeprowadzić, od roku szukam jakichś okazji, które w sumie nie przychodzą. Wszystko jest po za moim zasięgiem. Myślałem o kredycie, ale przeraża mnie to, że musiałbym go spłacać sam (o ile bym go w ogóle otrzymał), szczególnie, że w pracy nie mam wesoło. Wynajęcie mieszkania pochłania wręcz gigantyczne fundusze, a wynajęcie pokoju znowu mnie nie satysfakcjonuje. I tak oto jestem w kropce.
No właśnie, napisałem, że w pracy nie jest wesoło. Owszem, nie jest. Nigdy jeszcze nie byłem tak zestresowany pracą, jak obecnie i nie wiem jak długo to wszystko uda mi się dźwigać. Wkładać całego siebie, dość umiejętnie omijać przeszkody i naprawiać czyjeś błędy byłoby wspaniałym wyzwaniem - tylko praca bez motywacji staje się koszmarem. Za to niemal codziennie jakieś "ale", prawie zawsze zjeby za coś, co nie jest ode mnie zależne. Mimo tego, głowa zawsze do góry, uśmiech (prawie) zawsze na twarzy.
Niedawno cieszyłem się, że moja książka "do szuflady" jest już w całości wymyślona. Super! Problem tkwi w tym, że nie potrafię ruszyć dalej i pisać. Boże, czy ja faktycznie jestem obecnie w stanie napisać tylko stronę miesięcznie w porywach natchnienia...? Na końcu 51 strony, po zupełnie spieprzonym początku piątego rozdziału napisałem KURWA NIE MAM WENY... Jezu niech już wróci...
W tym roku wyjazd do Pragi znowu nie wypali, w sumie żaden większy wyjazd nie wypali, w sumie, to urlop mam we wrześniu - chociaż możliwe, że nie przedłużą mi umowy: tylko takiego podziękowania za wkład w pracę mogę się spodziewać po tym wszystkim, czego doświadczyłem. Może chociaż weekend w Berlinie u kuzyna mi się przytrafi, ale skoro nie udał się rok temu, to pewnie i w tym nie uda się skoordynować wolnego czasu po obu stronach granicy.
Pomyślałem, że lekarstwem na rozwiązanie chociaż części powodów depresyjnego humoru byłoby się zakochać. Miłość jednak jest mi daleka i wydaje mi się, że w tej kwestii już nigdy się nic nie zmieni. Nie mam pojęcia, co było powodem nieudanych znajomości... Muszę być chujowy w sercowych sprawach, ech...
Jakieś pocieszenie na koniec? Nie wpada mi nic do głowy. Jutro, jak się obudzę, umyję, wyjdę na rower, pojadę do Parku Przemysłowego i będę jeździł tak długo aż padnę na twarz. Może w ten sposób wypocę złe myśli! 

środa, 16 maja 2012

Stałem się potencjalnym dawcą szpiku kostnego

   Już kilkakrotnie zastanawiałem się nad podjęciem decyzji o tym, aby zasilić grono kandydatów do dawców szpiku kostnego. Niejednokrotnie okazję taką miałem (np. za zeszłorocznych bydgoskich juwenaliach), jednakże zawsze coś stało na przeszkodzie: od braku czasu, poprzez strach, na zwykłej niewiedzy kończąc.
   Dwie ostatnie przyczyny zostały zwiane z powierzchni mojego umysłu całkiem niedawno, kiedy poświęciłem niecałą godzinę na poczytanie o problemie jakim jest białaczka, oraz o samym dawstwie. Iskrą zapalną był tutaj wykop.pl, na łamach którego pojawiło się AMA (Ask Me Anything), w którym człowiek, który miał okazję zostać dawcą odpowiadał na pytania czytelników Wykopu. Była to kopalnia wiedzy, dzięki której dowiedziałem się kilku ważnych rzeczy, o których napiszę poniżej, oraz taki przysłowiowy kopniak w moją chudą dupę, który zmotywował mnie do działania.
   Moim, jak wielu innych problemem nr 1 był strach przed bólem. Nasłuchałem się kiedyś, że takie pobieranie szpiku niesamowicie boli. I owszem, zapewne tak jest, tylko, że podczas pobierania szpiku jesteśmy pod narkozą, a więc jedyne, co czujemy, to ból po zabiegu, który jest określany jako podobny do stłuczenia. Taki obrót spraw jest zdecydowanie in plus. O tym, o czym w ogóle nie wiedziałem, to fakt, że około 80% dawców wcale nie jest poddawanych hospitalizacji i nikt im szpiku kostnego nie pobiera z talerza kości biodrowej (nie jest to rdzeń kręgowy!). Otóż 80% dawców oddaje komórki macierzyste, które pobierane są z krwi obwodowej, a następnie w specjalnej maszynie odseparowywane. Sprawa wygląda podobnie jak podczas oddawania osocza u honorowych dawców krwi, tylko trwa dłużej i do aparatury podłączone są obydwie ręce.
   Z nową wiedzą po raz kolejny sprawę przemyślałem i niecały tydzień później udałem się na stronę Fundacji DKMS, gotowy złożyć wniosek o zostanie potencjalnym dawcą szpiku. Wypisałem prosty formularz i zgodnie z zaleceniem grzecznie czekałem na przesyłkę rejestracyjną.
   Dzisiaj listonosz wręczył mi kopertę od DKMS, w której znalazłem:
  • formularze rejestracyjne,
  • ulotki informacyjne,
  • list, w którym proszą o przemyślaną decyzję,
  • kopertę zwrotną,
  • kody kreskowe do nalepienia na formularze,
  • zestaw 2 pałeczek do zrobienia wymazu z wew. części policzka
   Cały zestaw możesz zobaczyć poniżej, a ja jutro z samego rana idę na pocztę odesłać formularz zgłoszeniowy. Być może uda mi się uratować czyjeś życie :)





   Kartę potencjalnego dawcy szpiku otrzymałem po pewnym czasie. Możesz przeczytać o tym TUTAJ.

środa, 25 kwietnia 2012

Szwajcaria, czyli zupełnie inny świat: ludzie

   Tym razem będzie raczej krótko na przekór temu, że temat rozległy. Jak już ci wspominałem w poprzednich odcinkach, Szwajcarzy to bardzo uczciwi ludzie, którzy nie kradną, gdyż nie widzą potrzeby posiadania czegoś kradzionego i którzy na umór jeżdżą rowerami. A jacy są podczas spotkania cię na ulicy?
   No cóż, na pewno uprzejmi. Nie wnikam, czy to z przyzwyczajenia, czy po prostu tak są wychowywani. Chodzi o zwrot, który przekroczeniu granic tego Państwa będziesz słyszał dziesiątki razy. Grüezi, bo o tym powitaniu mowa spotkasz wszędzie. Oczywiście, w wielkim mieście, gdzie w ciągu minuty mijasz ogromną masę ludzi, nikt się nie nadwyręża, jednak w mniejszych miastach, wszędzie tam gdzie mijasz człowieka, albo grupkę ludzi, w sklepach i na bazarku, każdy od dziecka po staruszka przywita cię właśnie w ten sposób. Nie ważne, czy widzisz ktosia pierwszy raz w życiu i go po prostu mijasz na chodniku... Grüezi na pewno się pojawi i należałoby tym samym zwrotem odpowiedzieć.
   W Polsce raczej nie widuję takich zachowań na co dzień - być może to wina tego, że mieszkam w dużym mieście...? Ale przecież pracuję także w handlu, masowym handlu, codziennie spotykam w pracy dużo ludzi i prawdę powiedziawszy Witam, Dzień dobry, czy choćby Cześć ciężko usłyszeć ze strony klienta w pierwszej kolejności. Ba! Część ludzi nawet nie odpowiada na uprzejme powitanie, którym obdarzasz swojego gościa! Wydaje mi się, że jest to ogromne zaniedbanie wychowania ludzi, które to postępuje z pokolenia na pokolenia. Czytałem kiedyś artykuł o zanikającej kulturze na szlakach górskich, gdzie niegdyś panowała wielka kultura witania się ludzi między sobą. Mile natomiast zaskoczony zostałem, kiedy zeszłego roku po raz pierwszy miałem okazję pojawić się na poziomie rzeki w kajaku. Kolorowy wachlarz powitań z uśmiechem był ogromny i niczym niewymuszony. Co więcej otwartość ludzi na innych, w tych okolicznościach jest znacznie większa niż... w świecie rzeczywistym.
   Wracając jednak do Szwajcarów, musiałbym posiedzieć w ich ojczyźnie jeszcze przez jakiś czas, aby móc ich ocenić lepiej i bardziej wiarygodnie, tak więc na słynnym Grüezi poprzestanę, aby w kolejnych odcinkach zaprezentować zaledwie garstkę, ze wszystkich atrakcji, które czekają cię w tym kraju.

środa, 18 kwietnia 2012

Szwajcaria, czyli zupełnie inny świat: rowery

   Jak już wspominałem w ostatnim odcinku krótkiej serii o Szwajcarii i tego, czego można się w tym niewielkim kraju spodziewać, jest tam dużo rowerzystów. To pierwszy kraj, w którym byłem, gdzie tak dużo ludzi korzysta z tego środka transportu. Nie ważne czy za oknem plucha, czy potok gorących promieni słonecznych leje się z nieba. Nie ważne, czy jest minus piętnaście, czy plus trzydzieści. Rowery to w Szwajcarii podstawa.
   Jako, że ja już mniej więcej od marca/ kwietnia każdego roku również przesiadam się z auta na rower jeżdżąc do pracy i czasami do szkoły, szczególną uwagę zwróciłem na to jak zachowują się kierowcy względem rowerzystów, jaka jest infrastruktura drogowa, czy są stojaki na rowery i na czym Szwajcarzy jeżdżą.

Lucerna, ustawione na brzegu chodnika rowery ciągną się od początku po sam  koniec ulicy.

środa, 11 kwietnia 2012

Szwajcaria, czyli zupełnie inny świat: otwarcie

   Do Szwajcarii miałem okazję wyjechać w czerwcu 2011 roku. Całodniowa podróż była dość wykańczająca, ale zmienny krajobraz dobrze działał na nudę. Jechałem przez Polskę i jej małe miasteczka, niemieckimi autostradami, które z dróg otoczonych betonem, bądź lasem z kolejnymi kilometrami w stronę południa zmieniały się na drogi z widokami tak pięknymi, że momentami ciężko było się skupić na trasie. Wreszcie dotarłem do Szwajcarii i przejścia granicznego, którego spodziewać się nie mogłem...


niedziela, 8 kwietnia 2012

Wampir - inaczej jak na te czasy

   Noce ostatnich lat przypominają mi pewne mądre słowa, które powiedział kiedyś mój stwórca:
   - Nie powinniśmy zostawiać ich przy życiu drogi synu. Gotowi są rozpuścić języki o naszym istnieniu, a wtedy wielkość nasza i dostojność upadnie, a wraz z tym nasz żywot.
   Były to naprawdę mądre słowa, a prawdy w nich tkwiącej, w ten czas nie potrafiłem do końca pojąć. Jakże to? My...? Mamy zginąć przez wiedzę tych biednych dziennych istot? Było to dla mnie śmieszne i niedorzeczne. Żyjąc w mroku, wśród niekończących się zamkowych korytarzy, podróżując tajemnymi tunelami, trumiennymi karawanami nie udało mi się pojąć wielkich słów ojca, mimo mijających lat - dziesiątek... setek.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Bunkier Krąpiewo

   Po tym jak dwa lata temu mmbydgoszcz.pl zorganizowało PhotoDay w Centrum Militarnym Krąpiewo, postanowiłem zeszłego roku odwiedzić te miejsce raz jeszcze - tym razem z przyjaciółmi. Wyczytałem gdzieś, że w cenie biletu wstępu wliczone jest również oprowadzenie po obiekcie, wraz z opowiedzeniem ciekawej jego historii. Miałem ogromną nadzieję, że moja ekipa poczuje klimat Falloutowej atmosfery i pierwsza część wycieczki zaliczona zostanie do udanych.
   Do bunkra w Krąpiewie dojechać jest dość łatwo. Z Bydgoszczy jedziesz do Koronowa, a z Koronowa na zachód drogą 243. Jeśli korzystasz z nawigacji, może nie doprowadzić cię do celu. Nawet na mapach Googli droga kończy się na kilkadziesiąt metrów przed byłym terenem wojskowym. Znacznie lepiej radzą sobie mapy na targeo.pl, i Automapa, która doprowadzi cię pod samą bramę.

Przepisy obsługi z 1986 roku wiszące na jednej ze ścian bunkra w CMK

środa, 28 marca 2012

Wewnątrz: Gość znad sufitu

"W nocy, gdy cały dom już śpi,
Stukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi.
Chciałbym stąd uciec, lecz boję się,
że Stukostrach zabierze mnie."
                                  Stephen King "Stukostrachy"

   Będąc chorym, kilka dni temu zapisałem jakoś dwie strony tekstu do Wewnątrz. To niesamowite, tym bardziej, że jeszcze niedawno zwierzałem się koleżance, że nie mogę wyjść z fabularnego kąta. Nie dość, że udało się dociągnąć ten problematyczny rozdział do końca (no... jeszcze trzy akapity), to doskonale wiem, jak napisać kolejny i jeszcze jeden, i wreszcie podjąłem decyzję o zakończeniu, które mimo, że jest już napisane, to jeszcze nie do końca się uformowało - zapewne będę nad nim siedział jeszcze nie jeden wieczór. Tymczasem zapraszam cię do przeczytania nowego fragmentu.

Picture by Arkadia 

piątek, 23 marca 2012

Po ciężkim dniu...

   Jako, że jest bardzo prawdopodobne, iż niebawem zasilę rzeszę bezrobotnych w Polsce, pomyślałem, czy może warto by spróbować przelać wszystkie swoje siły fizyczne i psychiczne na pisanie, skoro dotychczasowy cel nie docenił zarówno ich obecności, jak i tej obecności skutków... I nie chodzi tutaj tylko o blog, moją książkę i opowiadania, ale również o pracę magisterską, której nawet nie zacząłem pisać. Oczywiście stan rzeczy, który obecnie tak gnębi moją świadomość, nie dając mi spać, gdyby się już dokonał bardzo ułatwiłby mi pozostałe obowiązki. Jest jednak druga strona medalu... Całe moje dotychczasowe życie zawodowe stałoby się przeszłością. Wszystkie sukcesy i jeden upadek przeszłyby do historii. Straciłbym możliwość działania z ludźmi wspaniałymi, oddanymi swoim celom i wierzącymi, że to co robią, to coś ważnego i dobrego. Może Cię to dziwić, że słowa te dotyczą marketu - prawdziwej maszynki do robienia pieniędzy - ale prawda jest taka, że tam na dole wygląda to bardziej jak rodzina, albo paczka dobrych znajomych, która pomaga sobie w ciężkich chwilach.

środa, 21 marca 2012

Herbata z wiśniówką na górskim szczycie

   W tym roku zawitałem wraz z grupą wspaniałych ludzi w Zakopanem. Atrakcji było co niemiara, a do tego dałem mojemu ciału chyba jeden z większych wycisków w życiu, ucząc się jazdy na desce snowboardowej. Bawiliśmy się od wczesnego (jak na urlop) rana, aktywnie przez cały dzień, aż po noc. Pobudka, stok, zwiedzanie, obiad, zwiedzanie, stok, piwo, spać. Mimo, że generalnie co wieczór byłem padnięty, wypocząłem przez tamten tydzień jak nigdy. Ze względu na ilość pozytywów, jakich doznaliśmy chcemy zawitać w polskich górach ponownie za rok.
   Oprócz wszelakich atrakcji, w pamięci zdecydowanie pozostaną wszystkie knajpy i restauracje, które mieliśmy okazję odwiedzić, wraz z całą plejadą niesamowicie pysznych potraw i napojów.

sobota, 17 marca 2012

Recenzja: Demony

   Spragniony mocnych wrażeń i godnego następny Egzorcysty od lat wyczekuję filmu, który gotów byłby mnie wystraszyć. Niechaj chociaż swoim klimatem sprawi, że włosy na moich rękach staną dęba, niech chociaż serce zacznie szybciej bić - tylko tyle bym chciał. Doczekałem się jedynie dwa razy: w 1999 roku na ekrany kin wyszły Stygmaty reżyserii  Ruperta Wainwrighta, oraz sześć lat później, kiedy pojawiły się Egzorcyzmy Emily Rose spod dyrekcji  Scotta Derricksona. Oczywiście zarównano jeden jak i drugi obraz, to inny rodzaj przekazu, jednakże obydwa dzieła warte są co najmniej dwóch godzin z naszego życia.

The Devil Inside (kadr z filmu)

czwartek, 15 marca 2012

Wewnątrz: Omamy w auli

   Zastanawiałeś się kiedyś czytelniku, czy zdobyty sukces, osiągnięty cel, nie jest tak naprawdę furtką do przepaści? Ostatnio zastanawiam się nad tym dość dużo... Mniejsza o to, nie chcę tu przed Tobą narzekać! Dlatego chcę dzisiaj opublikować coś od siebie. Jeśli mnie znasz, to być może już to czytałeś, gdyż jest to jeden z moich ulubionych kawałków, które napisałem. Cześć pierwszego rozdziału, roboczo zatytułowanego opowiadania Wewnątrz.
   Pewnie kiedyś pokażę Ci wszystko, każdy akapit i każde zdanie. Póki co zatrzymam się jedynie na tym co poniżej i... i jeszcze jednym, co do wyboru którego nie mogę się zdecydować.

niedziela, 11 marca 2012

Przystań Snów - reaktywacja

   Minęło 10 lat od kiedy po raz pierwszy pomyślałem, że mógłbym napisać cokolwiek sensownego. Niedługo po tym, pojawiła się Przystań Snów, mój pierwszy i jedyny działający blog. Pamiętam, jakby to było wczoraj: jego pierwsze kolory osadzone były w czerwieni wina, a na szczycie w czytelnika wpatrywało się czerwone oko osadzone w bladym, szarym oczodole. Tak sobie to wówczas wymyśliłem. Mniej więcej w połowie ponad trzyletniego istnienia, blog zmienił barwy na bardziej stonowane, mniej krwiste i krzyczące. Na czarnym podkładzie jawiły się niebieskie litery, odcieniem przypominające wieczorne niebo, a u szczytu stała piękna, rysowana, drewniana przystań.

Najczęściej czytane w ostatnim miesiącu