niedziela, 1 kwietnia 2012

Bunkier Krąpiewo

   Po tym jak dwa lata temu mmbydgoszcz.pl zorganizowało PhotoDay w Centrum Militarnym Krąpiewo, postanowiłem zeszłego roku odwiedzić te miejsce raz jeszcze - tym razem z przyjaciółmi. Wyczytałem gdzieś, że w cenie biletu wstępu wliczone jest również oprowadzenie po obiekcie, wraz z opowiedzeniem ciekawej jego historii. Miałem ogromną nadzieję, że moja ekipa poczuje klimat Falloutowej atmosfery i pierwsza część wycieczki zaliczona zostanie do udanych.
   Do bunkra w Krąpiewie dojechać jest dość łatwo. Z Bydgoszczy jedziesz do Koronowa, a z Koronowa na zachód drogą 243. Jeśli korzystasz z nawigacji, może nie doprowadzić cię do celu. Nawet na mapach Googli droga kończy się na kilkadziesiąt metrów przed byłym terenem wojskowym. Znacznie lepiej radzą sobie mapy na targeo.pl, i Automapa, która doprowadzi cię pod samą bramę.

Przepisy obsługi z 1986 roku wiszące na jednej ze ścian bunkra w CMK

   Cudowna atmosfera Centrum Militarnego Krąpiewo uderza od samego frontu, albowiem pierwsze na co się natkniesz to jedno z trzech ogrodzeń: ogrodzenie elektryczne, które oczywiście nie jest już zasilane, ale jego przęsła z drutu kolczastego owinięte na ceramicznych grzybkach swoje robią. 

źródło: koronowo.pl
   Na powierzchni w głębi jednostki nie oczekuj fajerwerków. Co prawda CMK cały czas się rozwija, a co za tym idzie pojawiają się co roku nowe pojazdy wojskowe, ale i tak kiedy pierwszy raz staniesz przed głównym budynkiem możesz poczuć pewnego rodzaju przykre rozczarowanie. Przed tobą ledwo od ziemi odrasta niewielki budyneczek i nic po za tym. Możesz pomyśleć: Co to ma być do cholery? Pod tym maleństwem może być jedynie kryjówka dla czteroosobowej rodziny! Takie właśnie wrażenie po raz pierwszy zrobiło na mnie CMK, jeszcze zanim zszedłem do tej "kryjówki". Nie powinno mnie to jednak zdziwić, gdyż za czasów swojej świetności bunkier prawdopodobnie pełnił funkcję zapasowego Centrum Radiowo Nadawczego i był obiektem tajnym. Tak więc Tajny Obiekt Wojskowy 86092 udawał swego czasu zwykła hydrofornię (no nie do końca udawał, gdyż takowa faktycznie na terenie jednostki funkcjonowała).
   Pamiętaj, że jeśli masz zamiar odwiedzić te miejsce, to nawet, gdy na zewnątrz będzie 30 stopni gorąca w cieniu, zabierz ze sobą jakiś lekki sweterk, oto bowiem wąskim tunelem zejdziesz w głąb betonowego schronu, który miał wytrzymać wybuch bomby nuklearnej, a tam po prostu jest zimno! 

(kliknij aby powiększyć)

   Pierwszą ochroną przed wrogiem, a zarazem pierwszą ciekawostką, o której istnieniu nawet nie wiedziałem, wcale nie są ogromne, stalowe drzwi-śluzy w ilości czterech sztuk - jedna za drugą. Pierwszą pułapką na nieprzyjaciela są same schody i konstrukcja tunelu-korytarza, który prowadzi do głównego wejścia do schronu. Otóż mądrzy budowniczowie skonstruowali tunel tak, aby człowiek idący w stronę śluz nie widział co ma przed sobą, podczas gdy człowiek broniący obiektu miał przed pewne pole rażenia, które ograniczało się do nóg wroga. Wystarczył jeden, dwa strzały, aby nieprzyjaciel padł na kolana, a wówczas kolejny strzał w łeb i po problemie!
   W niektórych pomieszczeniach nadal znajdują się rzeczy, pozostawione tu przez wojsko. Jak choćby dużo łóżek polowych i śpiworów. Część pomieszczeń jest pusta, podczas gdy inne zadziwiają formami, których przeznaczenia zwykły śmiertelnik mógłby jedynie się domyślać. 



   Korytarze głęboko pod ziemią, jak już wspomniałem są dość chłodne, pełne dziwności, momentami przypominające prawdziwy statek kosmiczny z filmu Ridley'a Scotta. Kiedy jedno z ciemnych pomieszczeń rozświetlił blask flesza mojego aparatu, żołądek na chwilę ścisnął się do wielkości groszka: na podłodze zobaczyłem wielką kałużę krwi. Lampa błyskowa momentalnie zgasła, a ja pomyślałem, że zaraz otworów wentylacyjnych zeskoczy na mnie Obcy, aby zeżreć, bądź przerobić na żywy inkubator dla własnych pociech...




   W innym miejscu poczułem się jeszcze lepiej. Oto po przedarciu się przez ciemne pomieszczenie spostrzegłem wielkie płachty filtrów powietrza. Nie działają już od dawna, ale gdybyś je widział! Rdza ponownie przekształciła się w krew, a ja byłem w Silent Hill. Grube płachty ewidentnie kryły jakąś złowieszczą moc... Nie wiem, czy moja wyobraźnia jest tak bujna, czy to dzięki CMK można przenieść się do innego świata, znanego dotychczas głównie z filmów, ale gorąco polecam przekonanie się o tym na własnej skórze.





2 komentarze:

  1. ...szkoda,że do dnia dzisiejszego nic nie pozostało już z wyposażenia schronu ! ...obecny właściciel całe wyposażenie wyprzedał jako złom ! ...ludzka chciwość nie zna granic ... trzeba było stworzyć fundację dla ratowania schronu w Krąpiewie a tak wszystko przepadło bezpowrotnie ! Szkoda ! :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się zgadzam z tą opinią. Zniszczyć taki potencjał zwyczajnie nie uchodzi. Kiedy pierwszy raz przeczytałem o ogołoceniu schronu myślałem, że to jakiś żart, a później się we mnie zwyczajnie gotowało.

      Usuń

Najczęściej czytane w ostatnim miesiącu