Jako, że jest bardzo prawdopodobne, iż niebawem zasilę rzeszę bezrobotnych w Polsce, pomyślałem, czy może warto by spróbować przelać wszystkie swoje siły fizyczne i psychiczne na pisanie, skoro dotychczasowy cel nie docenił zarówno ich obecności, jak i tej obecności skutków... I nie chodzi tutaj tylko o blog, moją książkę i opowiadania, ale również o pracę magisterską, której nawet nie zacząłem pisać. Oczywiście stan rzeczy, który obecnie tak gnębi moją świadomość, nie dając mi spać, gdyby się już dokonał bardzo ułatwiłby mi pozostałe obowiązki. Jest jednak druga strona medalu... Całe moje dotychczasowe życie zawodowe stałoby się przeszłością. Wszystkie sukcesy i jeden upadek przeszłyby do historii. Straciłbym możliwość działania z ludźmi wspaniałymi, oddanymi swoim celom i wierzącymi, że to co robią, to coś ważnego i dobrego. Może Cię to dziwić, że słowa te dotyczą marketu - prawdziwej maszynki do robienia pieniędzy - ale prawda jest taka, że tam na dole wygląda to bardziej jak rodzina, albo paczka dobrych znajomych, która pomaga sobie w ciężkich chwilach.
I właśnie tak jest! Jestem co prawda młody, może naiwny, ale to właśnie tam spotkałem ludzi, z którymi obecnie spędzam sporo wolnego czasu. To tam spotkałem ludzi, z którymi zwiedzam kolejne zakątki kraju, z którymi mogę spotkać się o dowolnej porze dnia i nocy, i rozmawiać choćby o dupie Maryni. To tam spotkałem ludzi, których nagłe zniknięcie odczułbym jak zniknięcie części samego siebie. Myślę, że gdybym kiedyś wpadł w poważne tarapaty znalazłbym w nich oparcie i wierzę w to, że nie odwróciliby się ode mnie. Powiesz mi, że tak jest wszędzie... Tylko, że ja już widziałem kilka innych miejsc i to wystarczyło, abym mógł utwierdzić się w tym, że takich ludzi mogę nie spotkać już do końca życia.
Więc czy warto walczyć z wdzięczności? A może warto walczyć dla samej idei walki, albo tylko po to, aby pokazać, że nie dam się bezczelnie udupić...? Może jednak się nie ruszać z miejsca, w które wkładam tyle siebie, a resztki sił pozostawić na gapienie się w migający kursor? Aby jednak walczyć, muszę mieć te siły, tymczasem motywowanie samego siebie jest wyjątkowo trudne, podczas gdy ktoś z uporem maniaka mówi Ci, że wszystko co robisz, robisz źle... w myśl powiedzenia: kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą...
Mimo, że gorycz dzisiejszego dnia pozostanie mi w ustach na długo, mimo, że jej smak rozlał się po mnie tak mocno, nadal jestem optymistą. Muszę być zasranym optymistą, muszę nim pozostać, gdyż nie wyobrażam sobie świata w odcieniach szarości.
Kurczę, aż tak źle? Czyżby pojawił się w firmie ktoś w odcieniach Kluska? Trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuń