czwartek, 15 marca 2012

Wewnątrz: Omamy w auli

   Zastanawiałeś się kiedyś czytelniku, czy zdobyty sukces, osiągnięty cel, nie jest tak naprawdę furtką do przepaści? Ostatnio zastanawiam się nad tym dość dużo... Mniejsza o to, nie chcę tu przed Tobą narzekać! Dlatego chcę dzisiaj opublikować coś od siebie. Jeśli mnie znasz, to być może już to czytałeś, gdyż jest to jeden z moich ulubionych kawałków, które napisałem. Cześć pierwszego rozdziału, roboczo zatytułowanego opowiadania Wewnątrz.
   Pewnie kiedyś pokażę Ci wszystko, każdy akapit i każde zdanie. Póki co zatrzymam się jedynie na tym co poniżej i... i jeszcze jednym, co do wyboru którego nie mogę się zdecydować.

~~ ~~ ~~ 
   Wojtek siedział już w auli, jeden wśród wielu, jeden mający ochotę zapomnieć o wykładach i najszybciej jak jest to tylko możliwe zniknąć, wśród masy żywego ludzkiego mięsa, której był nieodłączną częścią.
   Był zmęczony. Zamknął oczy na dłuższą chwilę, po czym otworzył je, mrużąc mimowolnie dopiero jak zaczęły palić bólem. Miał doskonałą wyobraźnię, którą wyrabiał już od dziecka, kiedy rodzice czytali mu baśnie, oraz później, wtedy, gdy czytał dojrzałe pełne napięcia książki, chowając się pod pierzyną z latarką. Oczami ciała sunął po słowach, oczami duszy widział to, co czytał. Wyimaginował w swoim umyśle równoległy świat, który w całości poddawał się jego kontroli. Jednocześnie czuwał, czy aby nagle na sali nie zrobiło się podejrzanie cicho.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna siedząca rząd niżej wstała.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna stojąca przed nim delikatnie sunęła dłońmi po biodrach, brzuchu i piersiach.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna stojąca przed nim pieściła swoje piersi. Pod białą, bawełnianą bluzką nie miała stanika. Na bieli materiału odciskały się sterczące sutki.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna stojąca poniżej podniosła się na długiej, szorstkiej, drewnianej ławie i usiadła na nią lewym pośladkiem.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna pochyliła się nad nim, gwałtownie wyprostowała i przełożyła przez ławę nogi, co wyglądało jak w jednej ze scen „Nagiego instynktu”. Przez chwilę zobaczył czerwone, koronkowe majteczki.
   Mrugnięcie.
   Dziewczyna zsunęła się z ławy na jego kolana, pochyliła się i pomagając sobie językiem złapała w usta końcówkę jego ucha.
   Poczuł ogromny wzwód i mrugnął.
   Ponownie odchylając się w tył, dziewczyna o anielskiej twarzy spojrzała mu głęboko w piekące oczy. Była piękna i nie chciał jej stracić. Serce biło mu coraz mocniej, a krocze pulsowało w podnieceniu.
   Piekące oczy.
   Ból.
   Piekące oczy.
   Łzy.
   Jego własny świat rozmył się, a anielska twarz dziewczyny zastygła w nieprzyjemnym grymasie złości.
- Teraz ja przejmuję kontrolę! – Wrzasnęła, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Świat wokół nich zatrzymał się, jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki.
- Teraz ja przejmuję kontrolę… - szepnęła mu do ucha, a kiedy zniknęła, czuł absurdalną dezorientację.
   Przeciągły wrzask wydobył się z prawego, górnego narożnika auli. Ktoś nacisnął play i ludzie zaczęli krzyczeć.
- O Boże!
- O kurwa! Co do…
   Wojtek spojrzał tam gdzie powędrowały spojrzenia innych studentów. Do sufitu niczym przytwierdzona wisiała dziewczyna. To był ten sam anioł, który dopiero co siedział na jego kolanach ssąc zawzięcie ucho. Upadły anioł. Była przerażająca. Widział już wcześniej gdzieś tą twarz. Nie mógł skojarzyć gdzie dokładnie, jednak miał przed oczami wyobraźni silnie zaznaczoną rycinę przedstawiającą kobietę zastygłą w bolesnym grymasie. Przywiązana do słupa, na wpółnaga, języki ognia lizały jej stopy. Usta miała wykrzywione, brwi szpiczaste, uniesione, oczy błyskające nienawiścią, obłąkane… a może opętane.
   Dziewczyna wisząca pod sufitem była ożywioną ryciną, utrwaloną przypadkowo w jego pamięci. Jedyną różnicą były jej oczy. Nie pałały nienawiścią, a błaganiem o pomoc.
   Przeciągły wrzask dobywał się z jej niewiarygodnie silnie rozwartych ust. Nie nabierała powietrza, a ton wycia przechodził z wysokiego w niski i na odwrót. Po kilku niekończących się chwilach, jej usta zaczęły powoli się zamykać, a wycie przerodziło się w ciche charczenie. W wysokiej auli zapadła grobowa cisza. Demon rozglądał się, gwałtownie szarpał i syczał: wyglądało to bardziej jakby próbował się oswobodzić z niewidzialnych kajdan.
- sAmA tEgo chciAłAś – wyrzuciła z siebie męskim, bardzo niskim głosem akcentując kilka pojedynczych liter.
   Opętana dziewczyna zamknęła oczy, a jej twarz powoli oswobadzała się z diabolicznego uścisku. Jej zielone oczy zasłoniła łzawa kurtyna. Poruszała ustami niczym w zwolnionym tempie – próbowała coś powiedzieć, ale straciła głos. Wyglądała na przerażoną.
   Światło w sali wykładowej było coraz bardziej jaskrawe. Dało się to dostrzec dopiero, gdy raziły na tyle mocno, by sprawiać ból, a do uszu zaczęło dochodzić charakterystyczne bzyczenie. Bzyczenie przerwał nagle huk wybuchającej jarzeniówki w tylnej części pomieszczenia. Minęła zaledwie chwila i w ślad nieistniejącej lampy poszło kilkanaście sąsiednich, tworząc półmrok. Szkło z impetem spadło na studentów, delikatnie raniąc okryte części ciała.
   Wojtek odchylił głowę do tyłu. Jego wzrok skupił się na spadającym kawałeczku szkła. Czas zwolnił jak na filmie slow-motion – prawie do zera. Ostra jak brzytwa krawędź musnęła swymi ustami jego gładki policzek, tworząc cienką krwawą rysę. Zasyczał wciągając powietrze bardziej ze strachu niż z bólu. Drobna kropelka krwi uzbieranej w dolnej części szramki przelała się, spłynęła do krawędzi szczęki i ponownie zastygła w bezruchu. Chłopak rozejrzał się gwałtownie dookoła. Wyglądało na to, że tylko on odczuł skutki spadających odłamków szklanych rurek.
   Czyżby? Coś zamigało.
   Nikt nie ucierpiał, gdyż czas albo zwolnił niemal całkowicie, albo się zatrzymał. Zdradzieckie odłamki jarzeniówek nadal wisiały w powietrzu odbijając resztki świetlnych promieni.
Pomyślał o niej i ponownie się rozejrzał. Nie było jej w narożniku, wśród zakurzonych pajęczyn. Nie było jej w ławie przed nim. Wisiała teraz ukrzyżowana w powietrzu na środku sali, tuż za drugim ciągiem rzędów. Była raczej nieprzytomna, mokra. Jej twarz na powrót stała się anielska, ale już nie kusiła go, a jedynie wzbudzała smutek, litość, wymieszane z głębokim poczuciem pesymizmu.
   Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Była przed nim i uśmiechnęła się.
- Obudź się – szepnęła.
- Obudź się – powiedział męski głos. Zaraz po tym poczuł dość silne uderzenie w tył głowy. Otworzył oczy. Odleciał i wrócił. Nigdy wcześniej nie stracił kontroli nad tym, o czym fantazjował, nigdy wcześniej… Czyżby?
   Dziewczyna siedząca rząd przed nim wstała i pakując notatnik z długopisem zapiętym o okładkę do torebki spojrzała na niego mętnym wzrokiem. To nie była ona, to nie była ta sama kobieta o anielskiej twarzy, która przecież tu była, to nie ta sama osoba, która sprawiła, że był tak bardzo podniecony, a później tak bardzo się bał.
- Stary spałeś. Mamy przerwę, zaraz będzie kolejna męczarnia – ten męski głos to kumpel siedzący obok – Chcesz kawy? Bo wyglądasz jak z dupy.
- Dzięki, sam się przejdę.
~~ ~~ ~~ 


 Przeczytaj również fragment Wewnątrz: Gość znad sufitu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najczęściej czytane w ostatnim miesiącu